Przeżyli 388 dni jako zakładnicy somalijskich piratów
Data: 2011-11-02 13:17:33
Autor: rejsuj.pl
Wszystko zaczęło się w październiku 2009 roku kiedy to małżeństwo z Wielkiej Brytanii - Paul i Rachel Chandler wyruszyli z Seszeli do Tanzanii. Dziewięćdziesiąt mil morskich od brzegu na ich jacht wtargnęli somalijscy piraci, którzy przetransportowali ich na ląd i przetrzymywali ponad rok żądając okupu w wysokości wielu milionów dolarów.
Rząd brytyjski a właściwie tamtejszy MSZ stanowczo odmówił zapłaty gdyż uznano, że żeglarze sami narazili się płynąc w okolice Somalii gdzie zagrożenie pirackimi atakami wciąż jest ogromne. Nikt nie sprawdził jednak, że Seszele są tysiąc mil od Somalii. Piraci często wykorzystują porwane statki jako swoje bazy do kolejnych ataków, jednym z nich było porwanie Chandlersów. Im dłużej byli przetrzymywani tym pewniejsi byli, że przeżyją i tak po 13 miesiącach okup został zapłacony głównie przez ich rodzinę.
Można by pomyśleć, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych pozostawiło swoich rodaków na śmierć nie angażując się nawet w negocjacje. Rodzina wynajęła prywatnych konsultantów, którym udało się zmniejszyć kwotę okupu z 7 mln dolarów na 440 tys. Krewni zebrali całą sumę a pieniądze zostały zrzucone Somalijczykom z samolotu w czerwcu zeszłego roku.
Para spędziła 388 dni w niewoli, niektóre w izolatce a większość w prowizorycznych obozach na pustyni, których strzegli młodzi mężczyźni uzbrojeni w AK47. Żywiono ich mięsem z kóz, ryżem i spaghetti.
W niewoli długo nie mogli się przyzwyczaić do braku jakichkolwiek emocji i uczuć wśród porywaczy. Z trudem byli w stanie pogodzić się z myślą iż mimo świadomości, że są oni dwojgiem średnio zamożnych żeglarzy z niewielu znanym miejscowości w Wielkiej Brytanii nie chciano ich wypuścić bez okupu a stawką były ich życia. Piraci napędzani ogromną chciwością przetrzymują zakładników miesiącami aż uda im się wynegocjować okup. Dla nich w kraju całkowitego bezprawia nie ma żadnych konsekwencji za złe postępowanie. Nie tłumią oni wrodzonych ludzkich instynktów do walki o każdy kęs. Czego człowiek żyjący w państwie pełnym przepisów i reguł nie jest w stanie zrozumieć.
Piraci z trudem byli w stanie pojąć dlaczego zażądane przez nich 7 mln dolarów nie może być im wypłacone, przecież nawet przy prostej kalkulacji 60 mln obywateli Wielkiej Brytanii, każdy daje 1 dolar i mamy kilka takich okupów.
Piraci uznają się za biednych a swoich zakładników za bogatych bez znaczenia ile faktycznie mają pieniędzy. Według Chandlersów było kompletnie na odwrót. W Somalii istnieje słowo tysiąc ale nawet nie jest używane. Gdy piraci mówią 500 mają na myśli pół miliona.
Jak się okazuje płacenie okupu piratom jeszcze bardziej zachęca ich do kolejnych ataków mimo że często kwota okupu jest dla nich śmiesznie mała.
Rachel wciąż stara się uciekać myślami jak najdalej od Somalii. Pomimo traumatycznych przeżyć, jakie ma za sobą małżeństwo oboje doszli już do siebie. Natomiast Paul mówi, że jego poczucie obowiązku do zapewnienia żonie bezpieczeństwa zostało nadszarpnięte przez porwanie bo cóż może zrobić jeden mężczyzna mając wokół siebie trzydziestu uzbrojonych w kałasznikowy.
Obecnie mieszkają w domu ojca Paula, który zmarł kilka miesięcy przed ich zwolnieni. Udało im się odzyskać ich jacht, który doprowadzili do lepszego stanu i jak dawniej żeglują po zatoce Dartmouth pijąc gorącą herbatę. Co może dziwić, pragną znów wyruszyć w długi rejs choć rodzina usilnie próbuje wybić im z głów ten pomysł. Jak zgodnie twierdzą bycie byłym zakładnikiem somalijskich piratów nie może stanąć im na przeszkodzie w drodze do spełniania marzeń.
Co najważniejsze pomimo ich przeżyć nie winią nikogo za to co ich spotkało - nieprzychylnego rządu Wielkiej Brytanii czy władz Seszeli na których nikt ich nie ostrzegł. Jedyni winni według nich to piraci. Nie potrzebują widzieć ich za kratkami aby pójść naprzód, napisali książkę i zostawili przeszłość w tyle. Siedmiu z piratów, którzy uczestniczyli w ich porwaniu zostało już aresztowanych za podobny atak na francuski statek i obecnie toczy się ich proces w Kenii.