"Gemini 3" nie może opuścić Argentyny
Data: 2012-03-11 13:22:25
Autor: rejsuj.pl Żródło: tvn24.pl
Podczas próby bicia rekordu szybkości żeglugi dookoła świata tzw. „złą drogą”, Roman Paszke, został zmuszony do zawinięcia do argentyńskiego portu z powodu awarii katamaranu. Mimo wykonania niezbędnych napraw, Polak nie może wypłynąć z portu Rio Gallegos.
Żeglarz 14 grudnia rozpoczął wokółziemski rejs z Wysp Kanaryjskich. Zdecydował się płynąć trudniejszą trasą pod wiatr ze wschodu na zachód, którą pokonało dotychczas tylko sześciu żeglarzy. W chwili awarii "Gemini 3" znajdował się w odległości ok. 300 Mm od przylądka Horn.
8-go stycznia jednostkę wyciągnięto z wody, czteroosobowy Zespół Brzegowy Rejsu, który przyjechał z Polski wykonał wszystkie naprawy. Gemini 3 był już gotowy do powrotu do Europy, wydano wszelkie niezbędne pozwolenia, jednakże tuż przed wypłynięciem jedna z argentyńskich firm zażądała ponad 300 tys. dolarów za rzekome uczestnictwo w „asyście ratowniczej”.
Gdańszczanin komentuje, że to całkowicie bezpodstawne roszczenie –
„Przez wiele godzin walczyłem o ocalenie jachtu, gdy trzy komory lewego pływaka nabrały wody. Awarię opanowałem we własnym zakresie, natomiast drogą mailową uzgodniłem kwotę ok. 15 tys. dolarów za wprowadzenie "Gemini 3" do portu na rzece Rio Gallegos w asyście holownika, zgodnie z przyjętą praktyką morską” – opowiada.
„Szanse odzyskania jachtu są jednak niewielkie” – dodaje.
Po wykonaniu niezbędnych napraw, armator uiścił koszty związane z pobytem jednostki w porcie, również ustaloną opłatę za holowanie, co w sumie wyniosło około 50 tys. dolarów. Zgodnie z lokalnymi procedurami "Gemini 3" uzyskał ze strony inspektorów argentyńskich pozwolenie na wznowienie żeglugi, wciąż jednak stoi w argentyńskim porcie. Dwa tygodnie później właściciel firmy, która holowała jacht zażądał bezpodstawnie wynagrodzenia proporcjonalnego do 20 procent wartości jachtu.
„Zdaniem przedstawicieli władz portowych Rio Gallegos oraz niezależnych ekspertów w dziedzinie międzynarodowego prawa morskiego, przedstawione wymagania mogą być formą wymuszania haraczu od zagranicznych statków, co - według lokalnych informatorów - zdarza się w tych okolicach bardzo często” – komentuje żeglarz.
Zaznaczył, że od strony prawnej problem jest wyjątkowo trudny do rozwiązania, gdyż Argentyna nie ma podpisanej żadnej konwencji morskiej.
Decyzją lokalnych władz Gemini 3 ma zakaz opuszczenia portu, a polska załoga - korzystania z jachtu, którego chyba nie zdoła się odzyskać.
„Uważam, że jest to grabież, bezpodstawny zabór mienia” - powiedział kapitan. Dodał, że katamaran o powierzchni 400 m kwadratowych (długość 27,43 m, szerokość 14 m, wysokość masztu 33 m), wartości półtora miliona euro, jest ubezpieczony w rosyjskiej firmie Jakor.
Sprawa z całą pewnością znajdzie się w sądzie, ale trudno oczekiwać szybkiego finału. Katamaran stoi na nabrzeżu na paletach podpierających punktowo wybrane części kadłuba. Delikatna konstrukcja jego kadłubów może nie wytrzymać długotrwałych punktowych obciążeń, co może doprowadzić do trwałych odkształceń i zniszczeń. Dodatkowo za kilka miesięcy na półkuli południowej zacznie się zima i temperatury spadną poniżej zera, a miasto Rio Gallegos ma rekordową ilość dni z wiatrem powyżej 100 km/h. Port na rzece Ria Gallegos jest wyłącznie miejscem rozładunkowym i nie jest przystosowany do cumowania. Na rzece panują duże pływy sięgające 10 metrów, co praktycznie uniemożliwia dłuższe stanie przy stałym nabrzeżu, a ruchomych, pływających pomostów w tym rejonie nie ma. Wszystko to składa się na potencjalne, duże zagrożenie dla katamaranu, który może w niedługim czasie ulec zniszczeniu.
Zdaniem gubernatora prowincji Santa Cruz Polacy padli ofiarą nadużycia, wyraził ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Według znawców zagadnienia, w Europie takie sprawy jak zajęcie statku, rozpatrywane są do siedmiu dni. W tym czasie armator nie ma dostępu do swojej jednostki.
Ze względu na nadzwyczajność rejsu po informacji o awarii jachtu, polskie służby zaangażowały się w udzielenie kapitanowi „Gemini 3” ponadstatutowej pomocy – podkreśla dyrektor biura rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paulina Kapuścińska.