Akcja ratunkowa na Bałtyku
Data: 2010-09-08 21:23:12
Jedna pasażerka straciła przytomność, wielu innych nabawiło się morskiej choroby - tak zakończył się nieudany rejs katamaranem "Jantar" z Kołobrzegu na Bornholm.
Autor: Sylwia Polachowska
Źródło: www.gazeta.pl
Z Kołobrzegu katamaran wypłynął o godz. 7, a po półtora godzinie rejsu załoga otrzymała informację, że jedna z pasażerek straciła przytomność - mówi Mirosław Balicki, dyrektor ds. żeglugi Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej. Na szczęście na pokładzie było trzech lekarzy, którzy od razu udzielili kobiecie pomocy i podali leki. Jeden z nich stwierdził, że może to być udar mózgu, więc konieczna jest natychmiastowa hospitalizacja.
Załoga katamaranu wezwała na pomoc jednostkę Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Ze względu na zagrożenie życia pasażerki kapitan "Jantara" zawrócił do Kołobrzegu.
Załoga musiała szybko zareagować, bo nie do końca wiadomo było, co dzieje się z kobietą - tłumaczy Balicki.
Ok. godz. 10 nieprzytomną pasażerkę zabrał z pokładu katamaranu kuter ratowniczy "Szkwał". -
Akcję przeprowadzono szybko i sprawnie. Na brzegu czekała już karetka, która zabrała chorą do szpitala - mówi kapitan "Szkwała" Jarosław Stępień. - Teraz kobieta czuje się już dobrze, a jej stan jest stabilny.
36-letnia pasażerka katamaranu została wypisana ze szpitala ok. godz. 14.
Tymczasem "Jantar" wrócił do Kołobrzegu, ponieważ wielu pozostałych pasażerów także nie było w najlepszej formie. Półtorej godziny od wypłynięcia katamaranem zaczęło mocno bujać - opowiada nam jeden z nich Przemysław Skrzydło, który w rejs wybrał się ze znajomymi. Większość pasażerów czuła się źle, zwłaszcza starsi. Wiele osób dostało torsji, wszystkie toalety były zajęte. W pewnym momencie załoga zaczęła rozdawać nam woreczki i cieplejsze ubrania, żeby ludzie mogli wychodzić na pokład i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jak mówi inny z pasażerów: "atmosfera na katamaranie zrobiła się nerwowa, większość ludzi była zwyczajnie wykończona".
Według Balickiego takie sytuacje zdarzają się często, gdyż
ludzie różnie reagują na morskie warunki. - Z doświadczenia wiem, że
większość pasażerów nie jada nic przed rejsem, potem łykają tabletki na chorobę lokomocyjną i tak się to kończy.
Niektórzy pasażerowie byli rozczarowani powrotem do Kołobrzegu. - Zapowiadał się fajny urlop. Nie spodziewaliśmy się, że coś takiego się stanie i nikt nie mógł przewidzieć, że katamaran zawróci - mówi Katarzyna Ruszczycka, turystka z Olsztyna.
Zdaniem kapitana portu w Kołobrzegu Jana Świtlickiego kapitan "Jantara" podjął dobrą decyzję. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co stanie się na morzu. Prognoza pogody nie zawsze się potwierdza, zdarzają się pogorszenia. Wszystko zależy od kierunku wiatru, a warunki przy brzegu mogą różnić się od tych, które panują dalej.
W środę rano w Kołobrzegu siła wiatru przy brzegu wynosiła 4-5 st. w skali Beauforta (o godz. 8),
na pełnym morzu od 5 do 6 st., zaś fala miała wysokość 1,5 m.
"Jantar" może pływać nawet, gdy fale sięgają dwóch metrów, jednak w tym przypadku pogoda coraz bardziej się pogarszała, a morze było mocno wzburzone, dlatego też kapitan zakończył rejs - wyjaśnia Mirosław Balicki.
Po wpłynięciu do portu w Kołobrzegu pasażerom niefortunnego rejsu zwrócono pieniądze za bilety. Ci, którzy nie chcieli rezygnować z wycieczki na Bornholm, zmienili termin rejsu. Pozostała jeszcze kwestia pasażerów, którzy z portu Nexo na Bornholmie mieli wczoraj wrócić "Jantarem" do Polski. - Ich sytuacja została już rozwiana. Pięć osób, które czekało w Nexo, wróci inną trasą, przez Ystad i Świnoujście - mówi Balicki.