Doba speszył rekina. Płynie dalej

Autor: Andrzej Kraśnicki
Źródło: www.gazeta.pl

Kajakarz z Polic przez telefon satelitarny i znajomych relacjonuje wyprawę z Afryki do Ameryki Południowej na swojej stronie internetowej www.aleksanderdoba.pl, na której znajduje się m.in. mapa z aktualizowaną co kilka godzin pozycją. Przy znaczniku znajdują się też informacje o tym, ile minionego dnia Doba przepłynął, jaką miał średnią prędkość, jaka jest wysokość fali. I tak na przykład w miniony wtorek kajakarz pokonał 36 km przy dość niewielkiej fali o wysokości 1,2 metra. Na koniec dnia Doba miał za sobą 780 km. Kajakarzowi najbardziej doskwiera ponad 30-stopniowy upał. Doba już kilka dni temu postanowił wiosłować tylko nocą korzystając przy okazji z niezawodnej nawigacji, jaką stanowią gwiazdy.

Podsumowując pierwszy tydzień Doba przekazał, że wyprawa przebiega bez większych zakłóceń i że spotkał kilka delfinów i rekina. "Warunki pogodowe były sprzyjające. Przeważające wiatry z kierunku północno-wschodniego o sile nie przekraczającej 3 stopni w skali Beauforta i niewielka fala sprzyjały w osiąganiu dobrych przebiegów dobowych. Maksymalna prędkość, jaką udało się osiągnąć, to 5 km/h przez okres dwóch godzin i czterdziestu minut" - przekazał kilka dni temu Doba.

3 listopada relacjonował: "W ciągu dnia 3-godzinna burza z obfitym deszczem, którą widać było z daleka, co pozwoliło na odpowiednie przygotowanie i zamknięcie się w kajaku. Kajak spisywał się świetnie. Pod koniec burzy pojawił się nawet rekin w odległości ok. 20 m, jednak speszył się przy próbie sfotografowania. Wiatr wschodni spychający z trasy w kierunku zachodnim ( ). Ogólnie wszystko w porządku". W niedzielę 7 listopada kajakarz zadzwonił do swojej żony. Przekazał, że "ma się dobrze", a niemal cały czas towarzyszą mu rekiny.

We wtorek w nocy Doba przeżył z kolei chwile grozy. Jak relacjonował przez telefon, wystraszyło go kilkanaście delfinów, które były na tyle głośne, że solidnie zaniepokoiły kajakarza, który nie wiedział, co powoduje taki hałas w ciemnościach.

Dzienne przygody z rybami Doba dokumentuje robiąc zdjęcia i kręcąc filmy. "Za dnia do towarzystwa dołączyło 5 kolorowych ryb, dość dużych, bo ok. 80 cm długości" - opowiadał kajakarz.

Ostatnie wieści pochodzą z 10 listopada. O godzinie 15.13 Doba wysłał SMS: "W nocy przez dwie godziny byłem w objęciach burzy. W ciągu dnia seria silnych wschodnich wiatrów z deszczami".

Kajakarz przy każdej okazji podkreśla, że jest w świetnym nastroju i formie. Na stronie internetowej kazał umieścić wczoraj apel o "pozytywne myślenie i trzymanie kciuków za wyprawę" i że "włącza odbiór pozytywnych przekazów, które ładują akumulatory".

Aleksander Doba płynie kajakiem zbudowanym specjalnie na jego transatlantycką wyprawę. Półtonowa (z ładunkiem) konstrukcja wyróżnia się belkami stanowiącymi coś w rodzaju dachu nad kajakarzem. Zapobiegają one wywrotce. Jednostka jest też na tyle stabilna, że Doba może się na niej poruszać na czworakach. Większość czasu spędza jednak siedząc i wiosłując. W takiej pozycji przypięty jest też do kajaka specjalnymi szelkami. To na wypadek, gdyby gwałtowne uderzenie fali miało "wyrwać" go z kajaka.

Transatlantycka wyprawa zaczęła się 26 października. Do przepłynięcia ma 5,5 tys. km. Jeśli Doba utrzyma dotychczasowe tempo, to u brzegów Brazylii znajdzie się za około dwa miesiące.