Velux 5 Oceans - im bliżej do mety tym więcej emocji
Data: 2011-01-10 20:56:11
Niezwykłe emocje sportowe towarzyszą końcówce drugiego etapu wokółziemskich regat VELUX 5 OCEANS. Po przebyciu większości trasy z Afryki do Nowej Zelandii jachty rywalizujących ze sobą w wyjątkowy sposób Dereka Hatfielda i Zbigniewa "Gutka" Gutkowskiego chwilami dzieli odległość zaledwie kilku mil, pomimo przebytych sztormów i różnic technicznych między łódkami.
Autor: Biuro prasowe Velux 5 Oceans
Dzisiaj Gutek znów na drugim miejscu.
"Płynę szybko, to widać, ale jest to również stresujące, bo muszę bardzo uważać" - mówił w porannej rozmowie telefonicznej.
"Nie wiem jeszcze, jak zrobię, na pewno będę się trzymał zewnętrznej strony niżu, na której się obecnie znajduję i ten niż powinien mnie doprowadzić do Nowej Zelandii. Niestety są niejasne warunki w prognozie pogody, zmienne wiatry przy cieśninie Cooka, w tej chwili nie umiem jeszcze powiedzieć, jak to rozegram" - dodał.
Polakowi dzięki dobrej taktyce udało się w zasadzie w jedną dobę odrobić prawie połowę straty do prowadzącego flotę Le Pingouina Brada Van Liewa - dziś zamiast 400 mil dzieli go od niego tylko 250. Średnia prędkość ostatniej doby jachtu Operon Racing wyniosła 12,7 węzła, co dało największy ze wszystkich przelot dobowy - 304,8 Mm.
Gutek jednak nie chce w tym momencie atakować lidera: "Jeszcze jedną dobę mógłbym tak popłynąć, ale bardzo dużo bym ryzykował, a pilnując Dereka mam szansę na drugie miejsce. Warunki na oceanie są, jakie są, trzeba się do nich przyzwyczaić i albo z nimi walczyć albo współpracować, jednak współpracować jest lepiej".
Dzisiaj Gutkowski zobaczył na horyzoncie statek, co na Oceanie Południowym nie jest rzeczą zwyczajną: "Najpierw pomyślałem, że to góra lodowa - alarm mi się włączył pierwszy raz od Kapsztadu. Okazało się, że to statek badawczy, który płynął w stronę Antarktydy, Aurora Australis. Dobrze, że nie góra. Ale byłem bardzo zdziwiony, bo na 52 stopniu południowym spotkać statek to tak jakby znaleźć igłę w stogu siana."
Derek Hatfield, z którym Gutek rywalizuje od wypłynięcia z Kapsztadu, zapowiada walkę do ostatnich metrów. Prowadzący jacht Active House 58-letni Kanadyjczyk mówi, że w regatach walczyć należy zawsze do samej mety.
"Ciekawe, komu uda się pierwszemu dotrzeć do Wellington" - powiedział.
"Płyniemy tak blisko, że mamy podobne warunki. Będę walczył. Ale jedną z najpiękniejszych rzeczy w tych właśnie regatach jest to, że choć na wodzie walczymy ostro, na lądzie jesteśmy przyjaciółmi. Nikomu nigdy nie życzę źle, ale w przypadku Brada jedna mała awaria może spowodować, że będzie musiał zwolnić. Na razie ogląda się do tyłu, żeby zobaczyć, którędy my popłyniemy, a my też chcielibyśmy poznać jego strategię."
Choć sztorm, jaki przez ostatnie dni ciężko doświadczał żeglarzy, minął, prognoza pogody nie jest jednoznaczna. Pierwszy jacht, Le Pingouin, znajduje się w odległości zaledwie 1200 Mm od mety w Wellington, więc nadchodzi czas decyzji. Przy utrzymaniu obecnych prędkości Brad Van Liew, Zbigniew Gutkowski i Derek Hatfield powinni dotrzeć do mety w tym tygodniu.