Velux 5 Oceans: Rozmowa z Gutkiem tuż po zejściu na ląd
Data: 2011-01-17 21:57:49
Zbigniew Gutek Gutkowski po raz drugi z kolei zakończył etap na drugim miejscu, co zwiększa jego punktację w klasyfikacji generalnej i daje świetne wyjście do dalszej rywalizacji w pozostałych jeszcze trzech etapach regat.
Autor: Biuro prasowe Velux 5 Oceans
Kilka minut po zejściu na ląd Gutek powiedział:
"Bardzo się cieszę, że dojechałem w całości i że nic się nie popsuło na jachcie przez ten samoster, z którym miałem tyle problemów, co narażało moje życie i jacht. No i jestem zadowolony, że tak szybko przypłynąłem po Bradzie, on nawet nie zdążył dobrze się wyspać a już przyszedł mnie odwiedzić". Bardzo zmęczony, Gutkowski przyznał, że miał ciężkie chwile: "Po raz pierwszy w życiu się bałem, dostałem w tym etapie mocno w kość. Nie chodzi nawet o sztormy, które mieliśmy trzy, więc sporo jak na jeden etap, ale o elektronikę - jak to nie działa, nie da się płynąć. Dwa razy w środku nocy nie wiedziałem, gdzie jest góra a gdzie dół, bo byłem żaglami przyklejony do wody".
Rejs Gutkowskiego z Kapsztadu w Afryce do Wellington w Nowej Zelandii trwał 31 dni, 8 godzin i 27 minut, a sternik i jego jacht Operon Racing w sumie pokonali 7753 mile morskie, ze średnią prędkością 10.3 węzła. Miejsce drugie daje mu kolejne 10 punktów w klasyfikacji generalnej.
Po raz kolejny Polak udowodnił, że jest naprawdę świetnym żeglarzem. Pomimo tego, iż jego jacht jest najstarszy we flocie, Gutek przez dwa dni prowadził stawkę, a przez 21 dni utrzymywał się na drugiej pozycji. Gdyby nie poważna awaria samosteru, która zaskoczyła go na środku Oceanu Południowego w drugim tygodniu rejsu, w trakcie świąt Bożego Narodzenia, miałby poważne szanse na lepszy wynik.
Zbigniew "Gutek" Gutkowski, 36-letni żeglarz z Gdańska, wystartował na jachcie Operon Racing klasy Eco 60 w gronie pięciu zawodników z portu w Kapsztadzie (RPA) 16 grudnia. Równo po tygodniu objął prowadzenie i na dzień przed Wigilią można było przypuszczać, że łatwo go nie odda. Niestety zepsuł się autopilot francuskiej firmy NKE, który już w pierwszym etapie regat sprawiał Gutkowi problemy, ale wtedy udało mu się naprawić urządzenie na morzu. W Kapsztadzie samoster serwisował specjalista, który zapewniał, że wszystko działa jak należy.
Brak sprawnego autopilota oznaczał ogromne komplikacje oraz bezpośrednie zagrożenie dla jachtu i zawodnika. Samoster wyłączał się w najmniej oczekiwanych sytuacjach, powodując niekontrolowane zwroty przez rufę, co przy silnym wietrze i ogromnej fali, jaka występuje w tym rejonie świata groziło w najlepszym razie utratą masztu a w najgorszym wywrotką. Po kilku dniach i licznych próbach usunięcia awarii Zbigniew Gutkowski opanował sytuację na tyle, że był w stanie przewidzieć, przy jakim kursie i kiedy mogą występować problemy, co pozwoliło mu znów myśleć o nawiązaniu walki z rywalami, którzy w międzyczasie go wyprzedzali, bez przeszkód żeglując do celu.
Pierwszego stycznia polski jacht znów płynął na drugiej pozycji. Później, w trakcie silnego sztormu, który wszystkim zawodnikom dał się poważnie we znaki, gdy Gutek żeglował bardzo blisko Dereka Hatfielda (Active House), jeszcze dwukrotnie zamieniali się miejscami, ale przewagi wynosiły zaledwie po kilka mil. Od 9 stycznia Operon Racing nie dał się już wyprzedzić i zaczynał szybko odrabiać straty do Brada Van Liewa na Le Pingouin, który miał wtedy kilkaset mil przewagi.
Gutek zastosował w trakcie podejścia do Nowej Zelandii wyjątkową strategię i zdecydował się wykorzystać układ meteorologiczny pozwalający na podejście do Wellington od południa, czym zaskoczył komisję regatową. Decyzja okazała się dobra i Gutek dopłynął do mety niecałą dobę za zdobywcą pierwszego miejsca, Amerykaninem Bradem Van Liewem, po wspaniałej i do samego końca pełnej emocji rywalizacji, z przewagą ponad 190 mil nad Kanadyjczykiem Derekiem Hatfieldem.
Zakończony przez Gutkowskiego etap jest drugim spośród pięciu składających się na całą, liczącą 30 000 mil morskich trasę dookoła świata. Start kolejnego odcinka 6 lutego z Wellington w Nowej Zelandii do Punta del Este w Urugwaju.