Velux 5 Oceans: CSM już na mecie
Data: 2011-01-25 16:37:23
Po drugim, ciężkim dla wszystkich zawodników etapie okołoziemskich regatach VELUX 5 OCEANS, ostatni z zawodników - Brytyjczyk Chris Stanmore-Major dopłynął już do mety drugiego etapu. Tym samym flota jachtów Eco 60 stacjonująca w porcie w Wellington jest już w komplecie.
Autor: rejsuj.pl
Źródło: www.velux5oceans.com
Ostatni z zawodników w stawce regat przekroczył metę wczoraj o godzinie 07.25 rano (19.25 polskiego czasu), po 39 dniach, 9 godzinach i 25 minutach nieprzerwanej żeglugi.
Zaraz po zejściu na ląd CSM wzniósł toastza Christophe Bullensa który podczas tego etapu musiał wycofać się z regat z powodu licznych awarii. Stanmore-Major już w porcie powiedział:
"Bardzo się cieszę, że już tu jestem. Ten etap był dla mnie naprawdę bardzo ciężki, było raz lepiej raz gorzej. Zaraz po świętach Bożego Narodzenia uświadomiłem sobie, że mam problem z zasilaniem i że w ciągu jednego dnia zużywam zapas paliwa, który powinien wystarczyć mi na tydzień. To nie było pozytywne. Ale z kolei kiedy zbliżyłem się do Tasmanii i widziałem już brzeg i jakieś łódki, było wspaniale. Odwrotnie na podejściu do Wellington - byłem już bardzo blisko, miałem nadzieję, że w przeciągu kilkunastu godzin będę w porcie, ale potem przyszedł sztorm, 45-50 węzłów i musiałem jeszcze poczekać. Ale jestem już w porcie, teraz świeci słońce, jest wspaniała pogoda, dużo ludzi i mam wrażenie, że to wszystko, z czym miałem do czynienia przez ostatni tydzień w ogóle się nie wydarzyło."
CSM podczas tego etapu zmagał się nie tylko z pogodą ale również m.in. z brakiem zasilania co w przypadku takich regat jest poważnym problemem. Z powodu zużycia akumulatorów musi bardzo oszczędzać energię, gdyż nie miał dość paliwa, aby ładować baterie tyle czasu, ile było potrzeba. Brak zasilania to na jachcie regatowym jeden z najpoważniejszych problemów, gdyż oznacza brak możliwości używania autopilota oraz wszelkich urządzeń nawigacyjnych. Dla bezpieczeństwa CSM wybrał trasę wiodącą blisko brzegów Australii i przez cieśninę Bass Strait, a potem przez Morze Tasmana i cieśninę Cooka. Nawet jeśli straciłby całkowicie zasilanie, mógłby samodzielnie dopłynąć do najbliższego lądu lub wezwać pomoc. Nie chciał się jednak zatrzymywać i postanowił dotrzeć do celu o własnych siłach, ale przeszkodziła mu najpierw długa cisza, a potem silny sztorm. Udało mu się jednak ukończyć etap zanim całkowicie skończyło się paliwo i żywność, choć zużył wszystkie posiadane zapasy.
Kolejny etap regat zacznie się 6 lutego i powiedzie z Wellington do Punta del Este w Urugwaju i będzie równie trudny, gdyż trasa wiedzie przez nieprzyjazne wody wokół przylądka Horn.