Jak załapać się na ciekawy rejs?
Data: 2011-03-12 13:32:10
Autor: Piotr Cichy
Zdawało by się pierwsze pytanie człowieka zafascynowanego żeglarstwem morskim. Sezon się zbliża, trzeba gdzieś popłynąć. Zostać w domu i oglądać zmagania żeglarzy w telewizji, czy w Internecie przecież nie wypada. Ale jak to zrobić, żeby później nie żałować?
Sezon się zbliża i warto by było się w najbliższym czasie rozejrzeć za ofertami i propozycjami wypadów na morze.
Dziś wybór rejsów jest bardzo duży. W ostatnich latach firmy komercyjne niezwykle się rozmnożyły więc zastanówmy się co wybrać z tego ogromu propozycji. Część żeglarzy po prostu szuka sobie w Internecie ciekawej oferty, tak żeby pasował termin i nie kolidował z urlopem, płaci i jedzie na rejs. Właśnie wspomniane urlopy są coraz większym problemem. Rozwijająca się szybko gospodarka ma swoje dobre strony, ale powoduje też, że ludzi ogarnia jakiś dziwny pęd za pieniędzmi. Gotowi są pracować cały czas, żeby tylko jak najwięcej zarobić. Albo muszą tyle pracować, żeby utrzymać siebie, rodzinę, dom, mimo drożejących produktów w sklepach. Tak, czy inaczej coraz częściej słyszę zdanie "Niestety nie mogę z tobą popłynąć, nie dostanę urlopu". Dlatego termin jest często decydującym czynnikiem podpowiadającym wybór. Tu mnogość organizatorów jest dobra. Przeglądając strony internetowe możemy zauważyć, że w ciągu sezonu nie ma takiego tygodnia, a nawet dnia, żeby nie trwało co najmniej kilka rejsów, na które możemy się zapisać.
Jak już zdecydowaliśmy się kiedy płynąć, mamy linki do różnych stron, to kolejnym etapem jest wybór akwenu. I tu jest w czym przebierać. Najbliżej są akweny północnej Europy, czyli nasz kochany Bałtyk i kawałek dalej Morze Północne, lub akwen Morza Śródziemnego, czyli najbliżej Chorwacja, dalej Grecja, Włochy itp. Nad Bałtyk jedziemy zwykle kilka godzin pociągiem, nad Morze Północne autokarem rejsowym, busem, lub samolotem (np. do Norwegii). Do Chorwacji również zwykle wybieramy się samochodem, a do reszty krajów śródziemnomorskich samolotem. Porównajmy więc bliżej te dwie grupy akwenów.
Wbrew pozorom rejs po Bałtyku nie musi być to tylko "trzepaniem godzin". Wypływając z Polski już po jednej dobie możemy być w Szwecji, a jeszcze krócej trwa statystyczny skok na Bornholm. Podobnie się ma sprawa odległości z Pomorza Zachodniego na Wyspy Duńskie i do wschodnich Niemiec (np. Rugia). W krajach Skandynawii, czy w Niemczech odległości między portami są porównywalne z przysłowiową Chorwacją. Z prawie każdego punktu w archipelagu duńskim jesteśmy w stanie w ciągu kilku godzin zawinąć do portu. W szkierach szwedzkich to samo. Również w stereotyp złej, sztormowej pogody nie należy bezkrytycznie wierzyć. Lipiec i sierpień na Bałtyku są ciepłe. Zdarzają się nawet cisze. Prawdą jest jednak, że wiosną jest zimno, szczególnie w nocy, a jesień z reguły wietrzna. Jednak na zimno zawsze można się dobrze ubrać, a we wrześniu nie wieje codziennie 8°B. Tak naprawdę wszystko jest do przeżycia. Należy sobie jednak zadać pytanie czy wybieramy się na żagle, czy na wczasy. Utarło się też, że rejs po Morzu Śródziemnym to są właśnie wczasy. Niekoniecznie choć oczywiście znikąd się owe przekonanie nie wzięło, bo Chorwacja pełna jest ludzi, którzy pojechali się tylko opalać, a jacht jest jedynie ekstrawaganckim dodatkiem. Jednak uogólniając temat krzywdzimy część żeglarzy tam pływających. Skoro są tam jachty to można żeglować. Także i na Śródziemnym bywają przypadki rejsów stażowych. Pogoda na południu jest łagodniejsza niż na północy. Rzadziej wieją silne wiatry, jest znacznie cieplej. Ale czy to na pewno lepiej? Zależy od człowieka. W letni dzień w portach panuje z reguły nieznośny upał. Na słońcu nie powinno się zbyt długo przebywać, a w kabinie jest duszno. Wiatr typu mistral, czy meltemi daje przyjemność spokojnej żeglugi w dzień, a z drugiej strony częstsze tu są okresy ciszy. W nocy to w ogóle rzadko kiedy wieje. Aby szczegółowo porównać pogodę na obu akwenach przestudiujmy dokładnie mapy pogodowe, statystyki meteorologiczne i wtedy będziemy mniej więcej wiedzieli co nas czeka.
Wartości krajoznawcze północy i południa Europy są bardzo wysokie w obu przypadkach. Nie ma skali porównawczej. Jeden będzie wolał zwiedzić ruiny greckich świątyń, drugi zobaczyć z bliska fiordy norweskie. Ten aspekt również gra rolę, ale jest zupełnie indywidualny.
Kolejna sprawa to na jakim jachcie chcemy płynąć. Są różne kryteria: stary, czy nowy? Oldtimer, czy świeży ze stoczni? Drewniany, stalowy, a może z laminatu? Klubowy, prywatny, czy czarterowy z firmy? Duży czy mały? Na te i wiele innych pytań każdy potrafi odpowiedzieć sobie sam. Nie będę również prowadził dyskusji na temat przewagi Jotki nad Bavarią (chociaż odpowiedź jest oczywista;). Jedna zasada jest nadrzędna, niezależna od całej reszty. Należy popłynąć na jachcie sprawdzonym. Co to znaczy? Można wrócić na jacht, na którym nam się dobrze pływało. Ale może byśmy chcieli też popłynąć na jakimś innym? Zapytajmy znajomego kapitana, co myśli o naszych planach. Może on pływał i na przykład wie, że jacht wymaga natychmiastowego remontu i żegluga na nim jest niebezpieczna. Takich rejsów należy unikać. Co zrobić, jeśli nie znamy żadnego kapitana? Wiadomo nie od dziś, że Internet wie wszystko. Warto spędzić godzinę buszując po forach lub portalach, gdzie wypowiadają się ludzie mający doświadczenie, tacy którzy byli na danym jachcie. Jeśli nic nie znajdziemy, sami możemy zadać pytanie, a niebawem ktoś nam na pewno odpowie. Warto też zaznaczyć, że wbrew powszechnej opinii polskie jachty, znane jako złom, często lepiej nadają się do żeglowania niż nowe laminatowe "mydelniczki". Podsumowując i nie faworyzując żadnej opcji, powinniśmy unikać jachtów, jak również firm czarterowych i organizujących rejsy, o których krążą złe opinie. Bo takie się mogą trafić wszędzie.
Ostatnim aspektem jest reszta załogi, czyli z kim chcielibyśmy płynąć? Oczywiście z ludźmi wesołymi, przyjaznymi i koleżeńskimi. Im lepsze stosunki między członkami załogi, tym rejs bardziej udany. Lepiej jest płynąć w dobrym towarzystwie, a krócej niż w planach, niż w złym i zrealizować całą trasę. Tu są tylko dwie możliwości. Płyniemy z dobrymi znajomymi, albo z przypadkowo dobraną załoga. Stany pośrednie nie są tak do końca pośrednie, bo jeśli będzie część znajomych, a reszta nieznajomych, z którymi się nie dogadamy, to i tak atmosfera na rejsie będzie kiepska. Jedynie w przypadku żaglowców, gdzie na pokładzie jest kilkadziesiąt osób istnieje jako taka możliwość odizolowania się od nielubianych twarzy. Absolutnie nie oznacza to jednak, że zapisując się na rejs indywidualnie wdeptujemy w bagno wśród "niemiłych ludzi". Załoga zebrana z przypadku może się równie dobrze zgrać przy fałach jak "łyse konie". Jednak mimo wszystko trochę ryzykujemy. Z kolei rejs ze znanymi ludźmi z reguły bywa udany, chociaż zdarza się, że dwóch wielkich kumpli po rejsie przestaje się do siebie odzywać. Pamiętać należy, że morze stawia pewne warunki. Po kilku dniach, lub tygodniach spędzonych na małej przestrzeni z drugim człowiekiem, bez możliwości izolacji, zaczynają się rzucać w oczy drobne wady współzałoganta. Coraz bardziej się na siebie denerwujemy za błahostki. Wtedy ratunkiem jest nie przyjaźń, a dobry charakter. Trochę się pokłócimy, ale w efekcie zapomnimy o urazach. Najlepszym rozwiązaniem jest rejs z ludźmi, z którymi wcześniej pływaliśmy. Wtedy wiemy czego można się spodziewać.
Co jeśli płyniemy pierwszy raz na morze? Nie pływaliśmy z nikim. I na to jest lekarstwo, chociaż ostatnio coraz mniej dostępne - pływanie klubowe. Dawniej była to jedyna dostępna możliwość. Żeby popłynąć na rejs, trzeba było się wykazać przy zamiataniu hangaru, remontowaniu jachtów i innych pracach na rzecz klubu. Klubowicze zapewniali utrzymanie sprzętu, a w zamian mogli go używać, zwykle bardzo tanio, lub nawet darmowo. A dziś kluby przestają mieć rację bytu. Częściowo jest temu winny brak czasu, pęd za pieniędzmi, a częściowo zwykłe lenistwo. W efekcie wolimy zapłacić komuś i przyjechać "na gotowe". Jacht wyremontowany, otaklowany, umyty, załoga dopiero wtedy wsiada. Z pozycji żeglarza myślę, że warto spróbować zainteresować się w miarę możliwości za pracą przy jachtach, bo jeszcze takie miejsca istnieją. A zyskujemy dzięki temu wiele. Bo lepszym kolegą z koi obok będzie ten, z którym razem polerowaliśmy pokład, malowaliśmy kadłub, czy wybieraliśmy całosezonowy brud z zęzy, niż ten z drugiej strony biurka w biurze. Przy ciężkiej, sprawiającej problemy pracy ludzie lepiej się zżywają. Tak jest niezaprzeczalnie.
Ostatecznie - możemy płynąć wszędzie i zawsze, ale najważniejsza jest dobra atmosfera. Zadbany jacht i dobra załoga gwarantują, że rejs będziemy wspominać z uśmiechem na twarzy. Więc czas wybierać i płynąć!!!