Irlandia i Szkocja - kolejna relacja z TSR2011

Po szybkim wyścigu (2 dniach żeglugi) mamy mnóstwo czasu, kierujemy się zatem na Belfast, który kusi swoją odmiennością, szczególnie że jest to stolica, a zarazem największe miasto Irlandii Północnej. Miasto znane jest z dwóch wydarzeń - to tu zbudowano Tytanica (do dziś jest zachowany dok w którym go budowano, wkrótce zostanie otworzone muzeum) oraz z zamachów przeprowadzanych tutaj przez Irlandzką Armię Republikańską. Dziś to już spokojne ładne architektonicznie miasteczko. Nasze wyprawy zazwyczaj kończyły się w sklepie, organizm chyba tęsknił za jakimiś słodyczami.

Kolejnym celem okazała się mała miejscowość Lamlash na wyspie Arran. Tu rozpoczynamy przygodę ze Szkocją. To tu w dawnych czasach swoją bazę wypadową na dłuższe podróze mieli Wikingowie, obecnie to spokojna pięknie położona niewielka miejscowość bardzo powiązana z wodą. Nas chyba najbardziej zaskoczyły rosnące tu Palmy, i to nie w jakiś doniczkach, tylko normalnie w przydomowych ogrodach. Spędzamy tu cały dzień korzystając z atrakcji przygotowanych przez lokalnych żeglarzy.

Czas na drugi Tall Shipowy port w tym roku - Greenock. Dopływamy tam nieco dłuższą widokową trasą. Jest pięknie, żeby tylko deszcz dał sobie spokój. 4 dni które tu spędzamy powinniśmy właściwie przemilczeć. Miejscowość naprawdę nieciekawa, wszyscy dookoła ostrzegają nas aby wieczorem nie wychodzić poza keję bo jest bardzo niebezpiecznie. Faktycznie twarze podpitych młodych Szkotów nie zachęcają do wspólnych zabaw. Całość imprez przeciętna, może poza Crew Party które całkiem się udało. Nie zniechęceni tym wraz z drugą częścią reprezentacji Szczecina robimy pokazy ogni oraz tańce na kei. Dołączają do nas załogi z innych jachtów.

Za 2 godziny wypływamy dalej, jeszcze turystycznie, za 3 dni zmiana załogi - pierwszy etap dobiegnie końca…

Z pokładu Daru Szczecina
Wojtek ‘BoloJr' Maleika