Tall Ship - relacja z Hybrydów i Szetlandów
Data: 2011-07-25 00:27:15
Autor: Wojciech "Bolo Jr" Maleika Żródło: rejsuj.pl
Cruise in Company czyli pływanie turystyczne po Hybrydach i Szetlandach. Owce, zielone wzgórza, tutejsza typowa pogoda. Zobaczcie sami...
Wymiana załogi w Stornoway przebiegła dość gładko. Znów dostarczono odpowiedni zapas kilogramów szynki i żółtego sera. Nowa załoga tym razem składa się w połowie z osób które już na Darze pływały, ale jest też część osób które są tutaj po raz pierwszy. Plan był taki, aby jak najszybciej wypłynąć w morze, bo nie ma co tu robić za bardzo, a do tego stoimy bezpośrednio do kei a występujące 3 metrowe pływy wymagają ciągłego dobierania / luzowania cum. Chcieliśmy po drodze do Lerwick gdzieś jeszcze zawinąć. Prognozy jednak zweryfikowały nasze plany - zbyt silny wiatr z północy zachęcał do pozostania jeszcze na Hybrydach. Tak więc wyjście w morze zaplanowaliśmy dzień później, na18 lipca po śniadaniu.
Do Lerwick można było popłynąć na 2 sposoby: górą, okrążając Orkady od zachodu i północy lub dołem przez cieśninę Pentland. Oczywiście druga opcja była dużo ciekawsza, wszak owa cieśnina okryta jest złą sławą i stanowi wyzwanie. Jak łatwo się domyślić chcieliśmy zrealizować tą drugą opcję, a jak to wszystko się potoczyło opiszę w osobnym artykule. W Lerwick zacumowaliśmy 20 lipca w południe.
Miejsce postojowe jakie nam przydzielono zwaliło nas z nóg, niestety w negatywnym znaczeniu. Z tyłu sceny (hałas non stop), z tyłu toalet (zapach wiadomo jaki), stoimy przy kei z pływami (znów wachty na cumach), na uboczu, tak że nawet najbardziej wytrwali turyści do nas nie docierali. Do pełni szczęścia postawiono nam jeszcze jakiś agregat czy inny silnik - pompę, która rzęzi od rana do później nocy. Cóż, pozostało przywyknąć i jak najwięcej czasu spędzać poza łódką.
Same Szetlandy są bardzo interesujące, wyspy przeważnie pagórkowate pokryte trawą i krzaczkami. Prawie nie ma drzew, za to piękne klify na północnym-zachodzie, gdzie zawieziono nas autokarem. Organizatorzy zapewnili nam wiele atrakcji, z czego w miarę dostępności miejsc mocno korzystaliśmy. Na jednych stawiamy się w komplecie na innych mamy przedstawicieli. Zwiedzamy klify, stara osada archeologiczna + podglądanie ptaszków o nazwie Puffin, golf (nie mini tylko pełnowymiarowy), strzelanie ze strzelby do rzutek, zwiedzanie miasta Lerwick, basen i może coś jeszcze. Zatem czas spędzaliśmy bardzo aktywnie, choć do wycieczek nie zachęcała pogoda. Zimno, deszczowo i wietrznie, tutaj to chyba normalna pogoda. Ponoć rekordowe temperatury lata to ok. 23 stopnie, teraz mamy aż 13… taki tu klimat. Można by jeszcze wiele o Szetlandach opowiadać, o owcach, kucykach, Puffinach, łąkach, przestrzeniach, starym budownictwie czy Wikingach.
Co do imprez typowo TallShipowych to wyszły różnie: parada załóg w naszym wykonaniu wesoła, zabawna, pełna zaangażowania i nagrodzona - pierwsze miejsce. Crew Party bez historii, słabe jedzonko, średnia muzyka, a co najgorsze na powietrzu (nadal zimno). Przyjęcie oficerskie już nieco lepsze, w fajnym muzeum, ze smacznym łososiem tylko trochę krótkie.
Z powodu silnego wiatru (10B + 6 metrowe fale), przesunięto zarówno paradę pod żaglami jak i start do następnego wyścigu o 24 godziny. Ruszamy jutro tj. 25.07, wyścig zapowiada się szybki, jedyne 200 Mm w półwietrze, czyli znów będzie bez historii i możliwości kombinowania, taktyki, czytania prognoz, precyzyjnego sterowania. Postawi się żagle i po prostu popłynie do Norwegi. Norwegii zaatakowanej przez szaleńca. Miejmy nadzieję, że nie ucierpią na tym uczestnicy zlotu i turyści, a my będziemy mogli się tam fajnie zaprezentować, pozwiedzać okolicę i pobawić.
Z pokładu Daru Szczecina, Lerwick, 24.07.2011
Wojtek ‘BoloJr' Maleika
PS. Specjalne pozdrowienia dla rodzin uczestników, które ponoć z utęsknieniem czekają na moje kolejne relacje :)