Żeglarze zatrzymani w Rosji
Data: 2011-08-30 22:44:33
Polska podróżniczka Monika Witkowska wraz z towarzyszącym jej w Sailing Arctic Expedition żeglarzem ze Szwecji zostali po raz drugi zatrzymani przez Rosjan i oskarżeni o nielegalne wkroczenie na rosyjskie wody terytorialne.
15 sierpnia zatrzymano ich po raz pierwszy, odbyła się szybka rozprawa ze względnie pozytywnym zakończeniem - załoga wyruszyła w dalszą drogę. Niestety zatrzymano ich po raz kolejny z tego samego powodu a jacht "Anna", którym żeglowali został odholowany do portu oddalonego o 500km.
Witkowska wraz ze szwedzkim żeglarzem Börje Ivarssonem chciała przepłynąć jachtem cieśninę Beringa. Podróżnicy mieli wyruszyć z Kanady do Rosji przez Ocean Arktyczny, po czym przepłynąć na południe wzdłuż wschodniego wybrzeża Rosji i wrócić przez cieśninę Beringa na kontynent amerykański, kończąc rejs na Alasce. Jednak po dopłynięciu do Rosji zaczęły się problemy.
15 sierpnia aresztowano ich w Pevek. Mimo posiadania wszystkich możliwych dokumentów (patronat nad rejsem objął ambasador Rosji w Polsce) Monikę Witkowską i Börje Ivarssona oskarżono o nielegalne wkroczenie na wody terytorialne Rosji.
Rozprawa odbyła się dzień później.
"Dziś rano, punkt 9-ta mieliśmy zgłosić się do miejscowego sądu na odczytanie wyroku. Od całkiem sympatycznego sędziego w todze usłyszeliśmy z jakiego artykułu jesteśmy skazani, a także, że mamy zapłacić 60 dolarów kary i płynąć do Providenii gdzie będzie właściwa odprawa" - pisała na blogu z wyprawy Monika Witkowska. Żeglarze karę zapłacili, a do portu mieli zostać odholowani przez statek, jednak ten w pewnym momencie po prostu zniknął.
"Przez ostatnie kilka dni trwał poważny sztorm. Sporo statków miało problemy, my też mamy trochę uszkodzeń. Zarzuciliśmy dziś kotwicę, żeby je naprawić, kiedy pojawił się kolejny statek" - mówi Witkowska. Na pokład ich jachtu weszli uzbrojeni żołnierze, stwierdzili, że załoga jachtu oskarżona jest o nielegalne wkroczenie na wody terytorialne. Nie pomogło pokazywanie dokumentów i wyroku, który już otrzymaliśmy.
Witkowska i jej towarzysz nie podpisali dokumentów oraz odmówili także dalszej podróży do momentu, kiedy pokładu jachtu nie opuszczą uzbrojeni wojskowi.
"Żołnierze byli bardzo mili, podzielili się z nami wodą i mlekiem, jednak nie pozwolili nam odpocząć po sztormie. Cały czas powtarzają tylko, że wypełniają rozkazy przełożonych' - mówi Witkowska.
"Nie do końca wiemy o co chodzi, i dlaczego znów jesteśmy zatrzymani" - mówi podróżniczka.