Więcej informacji i zapisy:
http://amarant.3oceans.pl/rejsy/A7.htm
Wybierając ten rejs przygotujcie się na ciekawe żeglarskie doznania,
ponieważ odwiedzimy porty położone w rejonach silnych prądów i pływów –
będzie więc okazja nabycia i sprawdzenia swoich umiejętności
nawigacyjnych i manewrowych. Dodatkowo niemal każde miasto na trasie
rejsu zapisało się znacząco w historii II Wojny Światowej, czego
śladami są liczne muzea, miejsca pamięci i zabytki.
Rozpoczniemy od Holandii i jednego z ulubionych portów wszystkich
żeglarzy: Amsterdam jest niezwykle malowniczy - poprzecinany 165
kanałami, których brzegi łączy ok. 1300 białych mostków. Pełno tu
starych, średniowiecznych, miniaturowych domków z wyrzeźbionymi
wiatrownicami i czerwonymi dachami, pięknych XVI- i XVII-wiecznych
kamienic kupieckich, a nad brzegiem rzeki można tez spotkać zabytkowe
magazyny i wiatraki. Praktycznie całe centrum Amsterdamu można nazwać
Starówką, a jedną z jej głównych atrakcji jest dzielnica czerwonych
latarni, zwana De Wallen, z pozostałościami dawnych murów miejskich.
Wszystkich atrakcji Amsterdamu nie sposób zobaczyć w jeden dzień, warto
jednak zajrzeć przynajmniej do pałacu królewskiego czy choćby kilku z
wielu muzeów. Jednym z najbardziej obleganych jest Van Gogh Museum
poświęcone sztuce i życiu malarza. Żeglarzy jednak pewnie bardziej
zainteresują: Muzeum Żeglugi, prezentujące największą na świecie
kolekcję łodzi i modeli statków oraz Woonbootmuseum- Muzeum na Barce,
gdzie można przyjrzeć się życiu ludzi zamieszkujących stale zacumowane
na kanałach barki. Największych smakoszy złotego napoju przyciąga muzeum
Heinekena, ukazujące proces warzenia słynnego piwa i oferujące kufel
trunku na orzeźwienie. Poza tym Amsterdam przyciąga niezliczoną ilością
pubów i atmosferą niekończącej się imprezy. Często organizuje się tam
także pchle targi, będące gratką dla spragnionych nietypowych pamiątek
turystów oraz targi kwiatów (jest to w końcu stolica Holandii).
Następny przystanek zrobimy sobie już w Belgii, we flamandzkim porcie
Ostenda. Początkowo była to wioska rybacka (jak większość dzisiejszych
ważnych miast portowych), szybko jednak jej strategiczne położenie
zadecydowało o licznych najazdach i oblężeniach. To m.in. przez to
miasto przebiegał Wał Atlantycki – biegnący od granic Hiszpanii aż po
północne krańce Norwegii ciąg umocnień budowanych (choć nigdy nie
ukończonych) przez Niemców w czasie II wojny światowej. W Ostendzie
znajduje się najlepiej zachowany fragment tych fortyfikacji. Warto tu
też zajrzeć na Mercatora – statek-muzeum z 1932 roku, obecnie wyposażony
w bardzo nowoczesne gadżety uatrakcyjniające zwiedzanie, a jednocześnie
z zachowanym dawnym wnętrzem i klimatem starego żaglowca. Jeszcze
większe atrakcje czekają zwiedzających w niezwykłym eksperymentatorium
Earth Explorer, gdzie można przyjrzeć się z bliska siłom rządzącym
przyrodą i odczuć je na własnej skórze. Dla uspokojenia emocji można też
zajrzeć do neogotyckiego kościoła Świętych Piotra i Pawła i pobliskiej
wieży Św. Piotra, w której znajdują się dziś zabytkowe przedmioty
związane z historią miasta, a na leniuchów czeka wspaniała piaszczysta
plaża.
Z Ostendy popłyniemy do francuskiej Dunkierki kojarzącej się dziś
głównie ze zbiorową ewakuacją wojsk alianckich w 1940 roku. Więcej na
ten temat można dowiedzieć się w specjalnym muzeum - Mémorial du
Souvenir, zaś w klimatycznym Musée Portuaire poznamy również
wcześniejszą, barwną historię tego miasta, a także życia i działalności
korsarza Jeana Bartsa, który grabiąc wrogie okręty ponoć ocalił
królestwo od klęski głodowej, za co spotkała go wdzięczność króla i
potomnych – jego pomnik i grobowiec znajdują się w Dunkierce. Skoro
jesteśmy przy muzeach, warto odwiedzić też nieco inne, urządzone z
wdziękiem i rozmachem, ładnie położone muzeum lokalnej sztuki
współczesnej - Lieu d’Art et Action Contemporaine (LAAC). Ponieważ
Dunkierka stanowi popularny punkt przesiadkowy w podróżach promowych,
turystów tu nie brakuje. Miasto wita ich wszystkich nie tylko
możliwością wielogodzinnych zakupów, lecz także wielokilometrowymi
plażami i wydmami, przy których doskonale uprawia się sporty wodne,
restauracjami oferującymi znakomite owoce morza i inne lokalne specjały,
a także nowoczesnym polem golfowym, zaś co roku pod koniec stycznia
rozpoczyna się tu szalony, trwający półtora miesiąca karnawał – dla
każdego coś miłego.
W drodze do Wielkiej Brytanii zawiniemy jeszcze do francuskiego
Calais, z którego widać już brytyjskie wybrzeże. Jest to miasto bardzo
ożywione i ruchliwe właśnie za sprawą bliskości Anglii – pływa stąd masa
promów do Dover, a w pobliżu miasta zaczyna się Eurotunel wykopany pod
Kanałem La Manche. Nic więc dziwnego, że atrakcji dla turystów w Calais
nie brakuje: piękne plaże, rozmaitość restauracji i knajpek, centra
handlowe. Można tu chłonąć tradycyjny, francuski styl Starego Miasta z
pięknym ratuszem, ale też poczuć nowoczesność i wielkomiejski gwar.
Miłośnicy historii mogą tu zwiedzić skrzętnie ukryte w miłym parku
Muzeum II Wojny Światowej czy pozostałości niemieckiego bunkru w
Eperleques – warto wiedzieć, że to właśnie rejony Calais były przez
Niemców najlepiej zabezpieczone przed aliantami ze względu na bliskość
Wielkiej Brytanii.
Lecz mimo, że do Anglii nie jest daleko, przeprawa Kanałem do Ramsgate
nie będzie taka łatwa, bo ruch statków na tej trasie jest naprawdę duży.
Jednak mały, zwinny „Amarant” w dobrych rękach świetnie da sobie radę
:).
Samo Ramsgate jest niewielkie, ale spora, ładna i dobrze zorganizowana
marina robi wrażenie. Przywita nas tu urocze wybrzeże z
charakterystycznym klifem w kształcie bramy. Również i w tym mieście
znajdziemy ślady II Wojny, szczególnie w Spitfire & Hurricane
Memorial Museum, w którym można zapoznać się z używanymi w tym okresie
myśliwcami produkcji brytyjskiej.
Rejs zakończymy z przytupem: w Londynie, którego wszystkich godnych
uwagi atrakcji nie da się poznać w jeden dzień. Już sam spacer brzegiem
Tamizy będzie ciekawy, czasochłonny i w pewnym sensie nieunikniony, bo
właśnie nad tą rzeką leży marina. Dla tych, którzy będą tu po raz
pierwszy, pozycje obowiązkowe to opactwo Westminster z Big Benem, Hyde
Park, Buckingham Palace czy Tower Bridge. Może warto też zajrzeć do
Muzeum Morskiego, jednej z niezliczonych galerii sztuki czy po prostu
poszaleć nocą w klubie, by ochłonąć trochę po wojennych wspomnieniach,
których dostarczyły nam poprzednie porty? Jedno jest pewne: nie będziemy
czuć się tu obco, bo Polaków w Londynie nie brakuje, a i wrócić do
Polski stąd nietrudno, nawet gdy „Amarant” zniknie już za horyzontem...