Svalbard to nie tylko Spitsbergen. Jednak większość osób odwiedzających ten archipelag skupia się jedynie na Zachodnim Spitsbergenie. Dla wielu, obie nazwy funkcjonują jako synonimy. Mało kto zapuszcza się dalej by odwiedzić inne wyspy archipelagu, a zwłaszcza drugą co do wielkości Ziemię Północno-Wschodnią (Nordaustlandet).
Celem rejsu będzie powtórnie odwiedzenie Kinnvika – opuszczonej stacji polarnej u wejście do cieśniny Hinlopen.
Dopiero tu w pełni można uświadomić sobie odmienność przyrody Arktyki. Na północnym krańcu archipelagu widać, że jesteśmy na pustyni. Pustyni o tyle dziwnej, że obok pozbawionych roślinności skał, zamiast piasku, mnóstwo tu zamarzniętej wody.
Rozegrał się tutaj najdłuższy romans Svalbardu. Nie znająca się wcześniej Angielsko-Niemiecka para badaczy, postanowiła spędzić tu samotnie cały rok. Opisali to w książce ‘Champagne & Polar Bears’.
Tak badacze, którzy wcześniej spędzili wiele lat na Spitsbergenie, wspominają swój przyjazd do Kinnvika:
To tak jakbyśmy wylądowali na Księżycu.
Nigdy nie widziałam tak pustego, nagiego krajobrazu. Odartego ze wszelkiego materiału. Nagiego, aż do końca, do podstawowych elementów. Nic nie było zakryte. Żadnych sekretów. To była twarda, powściągliwa, obojętna ziemia, pozbawiona roszczeń do czegokolwiek. To był wszystko co było. Wszystko co może być.
Z tej najdalej na północ wysuniętej bazy naukowej, chcielibyśmy popłynąć dalej wzdłuż mało zbadanego północnego wybrzeża Nordaustlandet, aż do małej wyspy Chermsideøya i… opłynąć Nordkapp.
To nie pomyłka. Przylądek małej wyspy, którą przy odrobinie dobrej woli i marketingu, można uznana za część większej masy lądowej, znajduje się całe 1000 km dalej na Północ niż wszyscy sądziliśmy. Miejmy nadzieję, że sytuacja lodowa na to pozwoli i uda mam się opłynąć – jeśli tak można powiedzieć – ‘prawdziwy’ Nordkapp.
Tam blisko granicy morza i lodu mamy też największe szanse spotkać foki i polujące na nie niedźwiedzie.
W rejs płyniemy od 10 do 24 czerwca. Zakończymy go więc w Noc Świętojańską. Oczywiście w czasie naszego rejsu słońce nie zajdzie ani razu. Gdy świeci ono wysoko na północnym niebie, czas niejako staje w miejscu. Raczej trudno nazywać to nocą, ale na pewno warto tego doświadczyć.
Płyniemy na początku sezonu więc istnieje małe prawdopodobieństwo, że mimo globalnego ocieplenia lód nie zdoła się wystarczająco cofnąć na północ. Dotarcie do granicy lodu bieguna północnego jest jednak z roku na rok coraz trudniejsze.
W 2015 roku dotarliśmy aż do 81°N, a zwarty lód całoroczny był jednak daleko przed nami. Tak zapewne będzie i tym razem, ale jeśli nawet nie, to zapewne będziemy pierwszym jachtem w sezonie powyżej 80°N. Dzięki temu będziemy mieli możliwość samodzielnej eksploracji tych obszarów bez nadmiernego tłoku ze strony innych jachtów.
Więcej na stronie: https://joinus.pl/product/2019-06-10-nie-tylko-spitsbergen/
Brak osób, które obserwują rejs.